Wyraźnie było widać w pierwszych dniach po katastrofie prezydenckiego samolotu, jak bardzo wstrząsnietych nią, jak bardzo w szoku, było wielu polityków, z SLD, PSL, o PiS nawet nie mówiąc. Szczególnie Ryszard Kalisz dał się zapamiętać bardzo ładnie (czego się nie spodziewałem), nie umiał ukryć łez przed gabinetem ŚP J. Szmajdzińskiego i bronił żałoby narodowej. Waldemar Pawlak wyglądał jak zbity pies na lotnisku, ba, nawet jeszcze wczoraj w TVP info. I tak można by podawać wiele przykładów, oprócz dwóch osób: Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego.




Wielu bloggerów już to zauważyło. Z jaką obojętnością Bronisław Komorowski zachowywał się przez pierwsze dni od samego feralnego sobotniego ranka począwszy mówi bardzo wiele. Zaczął coś bredzić o paragrafie 300ileś konstytucji na mocy którego przejmuje obowiązki prezydenta (którego ciało nie było w tym momencie jeszcze zimne!). Donald Tusk podobno płakał, ale nikt tego nigdy nie widział, jedynie Sikorski był ponoć tego świadkiem (dzisiaj SE podawał że Tusk płacze - ale to było zasłonięcie oczu ręką - można sprawdzić/ naprawdę płacze Schetyna, obok). Ja miałem raczej wrażenie że Tusk się niecierpliwi na uroczystościach żałobnych na lotnisku i patrzy w niebo.



Skąd u nich taki brak zaskoczenia zaistniałą sytuacją i brak reakcji szoku?


Odpowiedz być może daje ta prawdziwa historia:


W tym tygodniu PR1 nadało bardzo dobry reportaż o Katyniu, dokładnie o pierwszej komisji międzynarodowej którą powołali Niemcy w 43 roku aby udokumentować tą zbrodnie bezstronnie (inaczej niż komisja która bada obecny wypadek). Była tam mowa o sprawie łusek po nabojach.


Niemcy początkowo nie chcieli zagranicznym ekspertom pokazać łusek i kul jakie znaleźli przy zabitych polskich oficerach. Pytani przez tych czy znaleziono łuski po amunicji odpowiadali wykrętnie, wyraźnie byli zmieszani i zakłopotani tymi pytaniami. A działo się tak dla tego że znalezione przy zwłokach łuski były ... niemieckiej produkcji! Tak samo jak broń (Walter) z której zostali rozstrzelani polscy oficerowie.

Dopiero po 6 tygodniach, kiedy Niemcy zdąrzyli przeprowadzić dokładną kontrolę dokumentów w Berlinie, z której jasno wynikało że, duże ilości broni i amunicji poszły z Niemiec do ZSRR po układzie z Rapallo z 1922 w ramach pomocy wojskowej, oraz że poza tym praktycznie każda armia europy włącznie z polską używała tej niemieckiej amunicji, oficjalnie przyznali jakie łuski i kule znaleziono w grobach katyńskich.


A tak te zamieszanie skomentował po latach polski ekspert uczestniczących w pracach tej komisji: "To że Niemcy byli całkowicie zdziwieni że znalezli niemiecką amunicję i że nie mogli tego od razu wytłumaczyć tylko dopiero po 6 tygodniach, tym bardziej upewniło nas, że nie mają nic wspólnego z tą zbrodnią! Bo przecież jak by to oni byli sprawcami to by dokładnie wiedzieli co tam znajdą już przed ekshumacją, że znajdą niemieckie łuski i byli by na to doskonale przygotowani i podali by nam natychmiast jakieś wcześniej starannie ułożone wytłumaczenie."




Tak Katyń-1940 dał być może odpowiedź na Katyń-2010.